sobota, 4 października 2014

SOWIA POCZTA #1


Witam.
Załamuje mnie fakt, że od stycznia nic nie dodałam.
Sama już nie wiem co mam zrobić z tym blogiem.
Pomysł na niego jest, ale za każdym razem gdy chcę coś napisać, moja
wena ucieka tak szybko jak się pojawiła.
Stworzyłam dzisiaj nowy blog o HP, gdzie w najbliższych dniach pojawi się pierwsza notka.
Nie wiem, może część tej historii przenieść na nowy blog,a  ten usunąć?
Cóż, co mogę powiedzieć...
Nie mam zielonego pojęcia co robić.
Dlatego chcę rady.
Mam usunąć tego bloga i zrobić tak jak napisałam powyżej?

sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 4. " Zaskakująco przerażające. "




ROZDZIAŁ DEDYKOWANY BATMANOWI, ZA TO, ŻE NAWET JEDNYM, KRÓTKIM SŁOWEM POTRAFI MNIE ROZSMIESZYĆ. ORAZ ZA TO, ŻE DZIĘKI NIEJ WRESZCIE NABRAŁAM WENY.
P.S. PROSZĘ WSZYSTKICH O INFORMOWANIE MNIE O KAŻDYM NOWYM ROZDZIALE NA WASZYCH BLOGACH, GDYŻ COŚ MAM OD PEWNEGO CZASU Z BLOGSPOTEM I NIE WYŚWIETLA MI ICH, PRZEZ CO NIE JESTEM POINFORMOWANA, ŻE POJAWIŁO SIĘ U WAS COŚ NOWEGO !!!


~ " Życie nigdy nie było, nie jest i nie będzie spawiedliwe. "


2,5 godziny wcześniej.

Co w nim kochała najbardziej?
Chyba jego miękkie, silne dłonie i te przyjemne uczucie, gdy dotykał jej skóry.  Jego usta całujące każdy zakamarek jej ciała. Jego oczy, które wpatrywało się w nią z uwielbieniem za każdym razem, gdy tylko przy niej był.  Jego brązowe włosy, w których lubiła zanurzać dłoń. Jego głos, który szeptał jej do ucha albo uspokajał. Jego tors, na którym się budziła.
Kochała każdy jego gest, ten czuły i nawet ten zwyczajny, który przyprawiał ja o przyjemną gęsią skórkę.
Kochała jego charakter.
Jego opiekuńczość, z którą nie przesadzał. Jego poczucie humoru, które czasami doprowadzało ją do białej gorączki. Jego miny, które robił, gdy coś mu nie smakowało, albo ktoś nie przypadł do gustu. Kochała to jak się poruszał, jego intelekt, to że ma swoje zasady, których nie łamie. Jego styl ubierania się, to jak pozostawiał włosy w nieładzie. Kochała patrzeć jak piję sok dyniowy, je śniadanie. To jak siedzi nad książką, udając, że się uczy. To jak się skupiał, gdy wreszcie brał się za swoją pracę domową. To jak siedział na przeciwko niej w bibliotece, to jak całował ją w policzek, gdy musiał gdzieś iść. To jak ją gilgotał, siedząc na niej okrakiem. To jak wciągał ją na swoje kolana i zmuszał do rozmowy, wiedząc, że coś jest nie tak. To, że przez ostatnie lata wysyłał do niej sowę co wieczór, a ilość dzielących kilometrów go nie odstraszała. To, że spędzał z nią całe wakacje, zabierał w różne miejsca. To, że potrafił przyjechać na ferie, święta, w weekendy. Zawsze starał się być jak najbliżej  niej.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że byli przyjaciółmi. Ale co poradzić, że codziennie nawiedza ją myśl, co by było gdyby? Gdyby co? Gdyby wyznała mu swoje uczucia? Przecież jeśli kogoś kochasz, to jeszcze nie znaczy, że Bóg ma w swoich planach, żebyście byli razem, prawda? Bała się. To może dlatego, mówiła przy nim o innych chłopakach. Po to, aby nawet przez myśl mu nie przeszło, że ona czuje do niego coś więcej. Bo prawda wiązała się z utraceniem tak bliskich stosunków, ich przyjaźń już nie byłaby taka sama. Była jedną z dziewczyn, która na drugie miała : Ryzyko. Jednak nie w tej sprawie. Za dużo już w życiu przebolała, aby teraz utracić jeszcze tą najważniejszą osobę. Ktoś, kiedyś powiedział jej, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje.  Że zawsze, któraś strona ucierpi. W ich przyjaźni to ona zajmowała te gorsze stanowisko, to ona codziennie zmierzała się z tym bolesnym uczuciem.
Otworzyła powieki, a jej oczom ukazał się dość często spotykany widok. Uśmiechnęła się do niego i pstryknęła w nos, na co zareagował mrugnięciem. Podniecała ją myśl, że ich ciała okrywa jedynie bawełniania, zielona kołdra. Gdyby nie to, że za godzinę musieli być na śniadaniu to rzuciłaby się na niego z powrotem.
- Co się gapisz? - wyszczerzyła się do przystojnego bruneta.
- Bo lubię - odpowiedział i poprawił kosmyk włosów, które opadły jej na czoło.
- A chcesz w zęby? -  podniosła się na prawej dłoni i przybliżyła do niego.
- Chcę - wyszeptał tuż przy jej ustach. Gdy już miał zatopić się w jej wargach natkał zimną przestrzeń. Widząc, że zbiera swój szlafrok, który poprzedniej nocy wylądował na ziemi sam zaczął zbierać się do wyjścia. Założył swoje czarne bokserki, z logiem Batmana na pupie, a dresy z koszulką przewiesił przez ramię. Cmoknął ją jeszcze w policzek, jak to miał w zwyczaju i opuścił pomieszczenie. Tak właśnie wyglądały ich relacje. W nocy nie potrafili zapanować nad namiętnością, a w dzień nie rozmawiali o tym, zachowywali się normalnie, jak para najlepszych przyjaciół. Momentami jej to przeszkadzało, ale tylko wtedy mogła poczuć jego usta na swoich. I pomimo tego, że powoli ją to wykańczało nie chciała tego zakańczać.
Zamknęła się w łazience i weszła do wanny, którą wcześniej napełniła gorącą wodą.
Jej spięte, zimne ciało przeszły dreszcze, a ona sama poczuła się, że kręci jej się w głowie. Zamknęła oczy i odchyliła do tyłu głowę, czując, że kolacja z wczorajszego dnia chyba zaraz się zwróci. Wiedziała, że tak będzie, gdy wczoraj Teodor wciskał w nią pizzę, mówiąc, że trochę niezdrowego jedzenia jej nie zaszkodzi. Wypuściła powietrze z płuc i zrobiła parę głębszych wdechów. Czując, że organizm się uspokaja, zsunęła się i zanurkowała.

2,5 godziny później.

To dziwne. Widzieć kogoś w miejscu, w którym najmniej się go spodziewało. Kogoś kogo znałeś jak własną kieszeń, a tajemnic, które was dotyczyły nie dało zliczyć się na palcach obu rąk.
Bo gdy myślisz, że masz za przyjaciółke mugolkę to trudno zachować zdrowy rozsądek, a to jak musisz ją okłamywać do jakiej szkoły uczęszczasz niszczy Cię od środka. Co innego jak dowiadujesz się, że ta przyjaciółka też jest czarodziejką i teraz będzie chodzić z Tobą do jednej klasy, słuchając monologów nudnych nauczycieli, jeść posiłki w tej samej sali i spać w tym samym budynku. Może z początku ogarnął ją zawód, że Angela nie powiedziała jej nigdy kim tak naprawdę jest, ale za chwilę sama sobie przypomniała, że ukrywała ten sam sekret. Była zaskoczona i przerażona widokiem przyjaciółki, ale szybko się ocknęła i odwzajemniła gest, gdy dziewczyna się do niej przytuliła. Nie obeszło się bez zaciekawionych spojrzeń wszystkich, którzy stali wtedy w jej pokoju. Nie zdążymy nawet porozmawiać, gdy po całej szkole rozniósł się sygnał dzwonka, ale wiedziały, że rozmowa ich nie ominie. Przegapili też przez poranne przywitanie śniadanie, na co Zabini z Ronem byli wściekli, bo głód zżerał ich od środka.
Hermiona nim się obejrzała już była w sali, na swojej pierwszej lekcji tego dnia. Patrzyła śpiąca na profesor McGonagall, która co jakiś czas zerkała w jej stronę i tłumaczyła im, jak przetransmutować zwykły patyk w mocną i wytrzymałą linę. Ślizgoni i gryfoni, którzy w ciągu ostatniego czasu zdążyli się pogodzić udawali zainteresowanych uczniów. Tylko Blaise, który znajdował się przed nią, leżał z głową na ławce, pod którą znajdowały się silne ramiona, robiące za poduszkę. Chłopak pochrapywał cicho, a najmłodsza latorośl Greengassów co chwilę pukała go w ramię, aby nie dostać przez niego szlabanu. Hermiona mimo, że pogodziła się z samym Teodorem, Blaisem, a nawet Pansy nie potrafiła zrobić tego z Dafne. Draco nie raz próbował ją przekonać, aby zaprzyjaźniła się z Dafne, ale ona miała zawsze wątpliwości. Jednak, gdy dzisiaj rano w pokoju zauważyła także ją, miło jej się zrobiło i pomyślała, że może dziewczyna nie jest taka zła.
Wiedziała, że chce ja przeprosić, ale nigdy nie zdobyła się na odwagę, a Hermiona pierwsza ręki do niej nie wyciągnie, była zbyt dumna.
Poczuła jak coś pyrga ją w lewe ramię, zwróciła swoje oczy w tamtym kierunku i napotkała zatroskany wzrok czarnowłosej dziewczyny. Uśmiechnęła się do Pansy, dając znać, że wszystko w porządku. Parkinson sięgnęła po pióro i nabazgrała na kawałku pergaminu dwa słowa, po czym lekko przesunęła kartkę w stronę Hermiony.
Musimy porozmawiać. 
Pokiwała głową i spojrzała na nauczycielkę, która za pomocą magii notowała coś uczniom na tablicy.
Hermiona jeszcze przed tym jak przestała uczęszczać na zajęcia straciła zapał do nauki. Ta odpowiedzialna, wiecznie wszystko wiedząca, z odrobioną pracą domową gryfonka stoczyła się. I doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Ale nie chciała jakoś specjalnie znowu być tą najmądrzejszą. W swojej małej paczce,  którą tworzyła z przyjaciółmi czuła się jak sztywna, z kijem w plecach. Przyjaciele nigdy specjalnie nie wypominali jej jaka to z niej pilna uczennica, bo akceptowali ją taką jaką była, ale sama przed sobą nie chciała już być tą wiecznie poukładaną
Nie minęła chwila jak w jej policzek coś uderzyło i upadło na ziemie między nią, a Pansy.
- Skretyniałaś? - spytała szeptem czarnowłosą, nie chciała już pierwszego dnia zarobić szlabanu.
- To nie ja - odszepnęła jej panna Parkinson i schyliła się, aby podać Hermionie zwiniętą kulkę.
Była to zwykła niebieska karteczki, cała pognieciona. Brązowowłosa rozwinęła ją, a wiadomość była bardzo podobna do tej, którą odczytała parę minut temu.
Musimy porozmawiać, sala od eliksirów po 7 lekcji, muszę przygotować jakiś eliksir dla profesora Snape'a. -A
Hermiona spojrzała w bok, w stronę Angeli, która zawzięcie dyskutowała o czymś konkretnym z Teodorem, który siedział z nią w ławce. Odpisała krótko i zwięźle, po czym odrzuciła kartkę w jej stronę.
Długo nie czekała na odpowiedź, bo szybko oberwała nią z powrotem w policzek, Angela zawsze miała cela, ale nie wiedziała, że takiego dobrego.
Bez obaw. Zgniotła kartkę i schowała do kieszeni, akurat gdy rozległ się dzwonek. Wstała i chowając rzeczy do torby chciała opuścić sale, ale głos dyrektorki kazał jej się zatrzymać. Podeszła do niej i poczekały aż wszyscy wyjdą.
- Mogłabyś przyjść do mnie w sobotę wieczorem do gabinetu? Chciałabym z Tobą porozmawiać. - Nauczycielka przyjrzała się w skupieniu swojej ulubionej uczennicy.
- Dobrze, pani profesor - pokiwała głową i już chciała się pożegnać, gdy poczuła jej dłoń na swoim ramieniu.
- Jak będziesz miała jakiekolwiek problemy, mam nadzieję, że zwrócisz się do mnie.
- Oczywiście, a czy ja mogę wrócić na stanowisko Prefekta? - zapytała z nadzieją, bo bała się, że straciła już swoją posadę.
- Myślę, że możesz zacząć od poniedziałku.
Hermiona uśmiechnęła się do niej. Właśnie za to uwielbiała tą kobiętę. Nikogo nie oceniała po pozorach, dawał drugą szansę i zawsze chętnie służyła pomocą. Wyszła,  kierując się do lochów gdzie odbywały się zajęcia z OPCM spotkała Deana Thomasa, widząc ją podszedł do niej.
- Cześć Hermiona, czy możemy porozmawiać? - zapytał lustrując jej wygląd, zmieniła się w ostatnim czasie, łatwo było mu to stwierdzić.
- Rany Julek, dlaczego wszyscy chcą ze mną rozmawiać?! - wzniosła ręce ku sufitowi i wywróciła oczyma. - Dean, nie dołuj mnie i Ty.
Nie mówiąc nic więcej wyminęła go, a chłopak odprowadził ją zaskoczonym spojrzeniem.
Reszta dnia minęła jej szybko i bez żadnych komplikacji, uradowana, że dzisiaj nie było przedmiotu, którego najbardziej się obawiała szła w stronę sali od eliksirów. W drzwiach minęła Dafne, która najwidoczniej musiała rozmawiać o czymś z Angelą, bo czarnowłosa wyłoniła się zza niej z lekkim grymasem na twarzy.
- Yyy, cześć - powiedziała skrępowana i zmieszana blondynka, przynajmniej tak się Hermionie wydawało.
- Hej - uśmiechnęła się do niej, dodając jej otuchy. Blondynka odwzajemniła uśmiech, widząc, że Granger nie pali się do zabicia jej wzrokiem i ominęła ją, patrząc przy tym na obie dziewczyny.
- Nie będę wam przeszkadzać, do zobaczenia - odparła i ruszyła przed siebie korytarzem.
Angela wpuściła Hermione do środka i zajęła miejsce na biurku nauczyciela, siadając na nim w siadzie skrzyżnym. Spojrzała niepewnie na Hermione, żadna z nich nie wiedziała jak zacząć tą rozmowę, a co dopiero co ze sobą zrobić. Czarnowłosa wyginała palce, jak zawsze gdy się denerwowała, a Hermiona przygryzła wargę.
- No więc... - Przerwała po chwili brązowowłosa ciszę. - Co chciała Dafne?
- Wypytywała o Teodora - odpowiedziała obojętnym tonem czarnowłosa, wzruszając ramionami.
Hermiona przytaknęła i rozejrzała się po sali, myśląc nad tym jak przerwać znowu panującą ciszę.
- Może pomogę Ci z tym eliksirem? - zapytała po chwili pełna nadziei, że to je czymś zajmie.
- Pewnie.
Angela zeszła z biurka i zaczęła układać potrzebne fiolki z substancjami przy ławce, na której znajdował się kociołek. W eliksirach była całkiem dobra, ale dodatkowa pomoc sprawi, ze szybciej upora się z tym przeklętym eliksirem. Eliksir słodkiego snu nie był trudnym zadaniem, ale przyrządzony w złej kolejności, albo z jednym nieodpowiednim składnikiem mógł nawet spowodować wybuch.
- Słodkiego snu? - zapytała Hermiona, chcąc się upewnić.
Angela tylko przytaknęła i wzięła się za wlewanie soku z pijawek do kociołka, gdy woda już wrzała. Wlała odpowiednią ilość i przemieszała, długą metalową łyżką.
Pani prefekt wzięła się za otwornice, ale nie mogąc już dłużej czekać odstawiła je na bok i spojrzała w skupieniu na Combell.
- Powiedziałaś komuś? - zapytała na jednym wdechu, teraz to ją najbardziej interesowało. Skoro utrzymała to wszystko w tajemnicy przez tyle czasu, to nie mogła pozwolić, aby teraz wszystko się wydało. Angela nawet na nią nie spojrzała, tylko westchnęła po nosem i zakryła się bardziej włosami dalej mieszając w kociołku.
- Tylko Teodorowi - powiedziała po dłuższej chwili milczenia, a Hermiona wyszczerzyła oczy.
- Obiecałyśmy coś sobie - syknęła, czując zbierające się w oczach łzy.
- A myślisz, że nie próbowałam trzymać języka za zębami? - apytała płaczliwym głosem. - Gdy wróciłam, był u mnie. Widział w jakim byłam stanie, nie mogłam go okłamać.
- Okej - odpowiedziała tylko tyle brązowowłosa. Nie była zła na dziewczynę, bała się tylko tego, że naprawdę ktoś się dowie tego co zaszło parę miesięcy temu. - Rozumiem.
- Nie mówiłam nic, że z Tobą - usłyszała jeszcze jak Angela do niej mówi.
Hermiona wrzuciła otwornice do kociołka i przemieszała łyżką, którą podała jej przyjaciółka.
- Teraz musi się pięć minut pogotować - odparła, widząc jak czarnowłosa szuka czegoś w podręczniku.
Usiadła na najbliższych krześle, a Angela poszła w jej ślady.
- A co z filmikiem? - Combell spojrzała zrezygnowana na przyjaciółke, obawiała się tej rozmowy już rano, gdy zobaczyła po tak długim czasie Hermione.
- Jest w moim laptopie, ale został w Londynie. A Ty co z tym zrobiłaś?
- Usunęłam - odparła i spuściła głowę. Rozmowa się nie kleiła, a ona sama czuła, że zaraz się popłaczę, bo oczy zaczęły ją piec. Nie chciała do tego wszystkiego wracać, bo dość długo zbierała się po tym wszystkim.Tygodniami, a może nawet miesiącami. Gdy na zegarku, który miała na ręce zobaczyła, że minęło pięć minut dodała śluzu gumochłona do parującego kociołka. Nie wiedziała jak na nowo podtrzymać rozmowę, dlatego w duchu podziękowała Hermionie, że ona zdecydowała się to zrobić, czego za chwilę pożałowała.
- Jest jeszcze coś co muszę Ci powiedzieć - powiedziała cicho brązowowłosa smutnym głosem, czarnooka spojrzała na nią z przerażneniem.
- Do czego zmierzasz?
- On... - Zaczęła i niepewnie spojrzała na przyjaciółke. - On uczy się w tej szkole.
Reakcja Combell była natychmiastowa. Jej źrenice się rozeszeszyły, a usta przybrały wygląd literki : o.
- Nie mówisz poważnie? - zapytała czując, że policzki ma już całkowicie mokre. W gardle czuła gule, a brzuch tak ją rozbolał ze strachu, że musiała oprzeć się o kant ławki.
- Myślisz, że bym żartowała w tej sprawie?
- To dlaczego wtedy nic nie zrobiłaś? Skoro był czarodziejem mogłaś użyć na nim zaklęcia! - krzyknęła w jej stronę, dobrze, że pomyślały o zaklęciu wyciszającym wcześniej. Chwyciła się za głowę i nie mogła uwierzyć własnym uszom.
- A co ja mogłam zrobić? - podniosła pytająco brwi. Wiedziała przez co dziewczyna przechodziła, bo sama ledwo mogła przebywać w jednej szkole z tym człowiekiem. Chciała podejść do niej i ją przytulić, ale jej uwagę zwróciło błyśnięcie. Obie dziewczyny spojrzały na kociołek, z którego się to wydobyło. Po chwili był jeszcze jeden, a po trzecim zaczęło kipieć,  rozlewając zawartość na boki. Hermiona dopiero, gdy zauważyła piane w niektórych miejscach zajarzyła co się przed nimi działo. Nim zdążyła razem z Angelą zareagować, głośny i potężny huk odrzucił je do tyłu.


Od Autorki : Ohayo. Rozdział jak na mnie wcześnie się pojawił, z czego jestem zadowolona.
Na początek chciałabym was poprosić o szczerą opinie, na temat rozdziału.
Osobiście mnie podoba się tylko początek, bo później to wszystko sknopściłam.
Starsznie dużo dialogów, a tak mało opisów uczuć i sytuacji.
I chciałabym też poznać wasze zdania na temat tego z kim ma być Nott.
Z Dafne, która kocha się w nim od lat czy Angelą, z którą się przyjaźni, choć ich stosunki są na nieco wyższym poziomie?
Możliwe, że nie wykorzystam waszej opinii na ten temat, bo od początku miałam zaplanowane życie miłosne dla każdego z nich, ale może zmienię zdanie?
Dlatego zastanawiam się, co myślicie?

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 3. " Strach. "




~ " Przeszłość określa charakter człowieka. "


Koszmary są ciemną stroną marzeń sennych, inni też je spostrzegają jako odpowiedź na nasze samopoczucie. Towarzyszy nam wtedy strach, lęk, bezsilność oraz bezradność.
Koszmary bywają nielogiczne i w większości przypadków absurdalne. Zdarzają się, że są dla nas przyjemne ale momentami są przerażające i nigdy nie chcielibyśmy do nich wracać. Niektórzy traktują je jako proroctwo, a dla innych nie ma większego znaczenia co im się śni, śpią przecież po to, by wypocząć. W niektórych przypadkach jest troszeczkę inaczej, niektórzy śnią dlatego, że tylko tam czują się bezpiecznie. W swoim małym świecie, w który nikt nie może ingerować no chyba, że posiada jakąś nadlucką moc, jest czarodziejem albo wynalazł maszynę, która pozwala odczytywać ludzkie sny. Ale teraz realistyczniej.
Większość ludzi po nocnym koszmarze budzi się z przyspieszonym tętnem.
Zdarzają się też takie przypadki, że z krzykiem i ciałem pokrytym potem, tak że tkanina od piżamy przylepia się do skóry dając nieprzyjemne uczucie.
Ona też tak miała.  Hermiona mogła się wydawać cichą,  nie radzącą sobie z własnymi problemami i pełną lęków dziewczyną. Cóż, może i było w tym ziarenko prawdy. Ale nie zapominajmy, że jest gryfonką, do tego szalenie odważną. Banie się koszmarów nie było jej obce, choć zdarzały się momenty, że normalnie mogła po nich zasnąć. Tej nocy właśnie tak było, śniły jej się twarze winnych ale spała potulna jak baranek nie wydając z siebie choćby jęku co było u niej rzadkością. Kto wie, może to pierwszy krok powrotu do świata żywych?
Uchyliła delikatnie powieki czując, że łóżko ugina się pod czyimś ciężarem. Przetarła zaspane oczy, aby lepiej dostrzec zarysy sylwetki przybysza. Wyszczerzyła się widząc blondyna w swojej piżamie składającej się z szarych dresów i zwykłego białego podkoszulku. Na twarzy miał już tygodniowy zarost, który dodawał mu jeszcze większego wdzięku. O ile to możliwe.
- Cześć Draco - przeciągnęła się i zakryła usta dłonią ziewając.
- Witaj śpiochu - uśmiechnął się do niej ciepło i pochylił cmokając miękkimi wargami jej czoło. Hermiona to uwielbiała, był wtedy taki delikatny i uroczy.
W odpowiedzi złapała go za skrawek koszulki i z siłą za jaką nie jeden obrońca w Quidittchu by jej pogratulował pociągnęła go w swoją stronę. Opadł głową na poduszkę tuż obok niej, objęła go ręką i przyłożyła policzek do jego klatki piersiowej zamykając oczy.
- Naprawdę nie mam nic przeciwko takiemu leżeniu sobie z Tobą ale za pół godziny zjawi tu się zgraja głodnych ludzi i będą chcieli iść na śniadanie.
Dziewczyna mruknęła tylko coś pod nosem przykrywając się szczelniej kołdrą z powodu zimna. Draco westchnął i zanurzył dłoń w jej puszystych lokach, nie znał bardziej przyjemniejszego zajęcia.
- Wreszcie je umyłaś. Całe szczęście bo bałem się, że Ci powypadają z tego braku szamponu  - uśmiechnął się w swój stary sposób, Hermiona uszczypnęła go w ramię na co pisnął przypominając z dźwięku skomplącego psa.
- Jeszcze słowo a wylecisz stąd w podskokach, obiecuje.
- Nawet w łóżku agresywna.
Dziewczyna podniosła się na prawej dłoni i wbiła lewy łokieć w żebra chłopaka przymróżając niebezpiecznie oczy.
- Znowu zaczynasz? - syknęła patrząc mu prosto w oczy, które zdradzały rozbawienie. Był dla niej jedną z najważniejszych osób ale momentami miała ochotę udusić go gołymi rękami za te jego zboczone myśli. Wiedziała, że żartował ale później nie miała zamiaru przepraszać gdyby uznała inaczej i rzuciła się na niego obsypując jego wyrzeźbiony tors setkami pocałunków. Prychnęła tylko i specjalnie ocierając się o jego klatkę wewnętrzną stroną ud wstała kierując się do łazienki. Zatrzasnęła za sobą drzwi i jednym sprawnym ruchem zrzuciła z siebie piżame wrzucając ją do zielonego kosza na pranie. Ustawiła odpowiednią temperaturę i wolno stawiając kroki, aby się nie poślizgnąć jak to w jej pechowej naturze bywa weszła pod prysznic. Przymknęła powieki czując spływające po nich krople wody a ciałem wstrząsnęły dreszcze gdy skóra spotkała się z gorącem. Stała chwilę bez ruchu czekając, aż się przyzwyczai po czym zaczęła namydlać się olejkiem mrożonym o zapachu morskim z kokosem. Od kiedy znalazła ten olejkiem w jednym z mugolskich sklepów używała tylko jego, był to taki jej rozpoznawalny zapach. Zdawała sobie również sprawę z tego, że Malfoy lubi wdychać zapach jej włosów i skóry, bo bardzo mu się podobał. Po dokładnym umyciu ciała z włosami wysuszyła się i stanęła w ręczniku przed lustrem lustrując swój widok, który ją przerażał. Dotknęła ręką swojego policzka, jakby chciała sprawdzić czy to na pewno ona i westchnęła widząc do jakiego stanu się doprowadziła. Nie prezentowała się jak zdrowa osoba, jej skóra i włosy straciły swój dawny blask, a ona sama wyglądała jak wrak człowieka. Niczego bardziej nie żałowała jak tego do jakiego stanu się doprowadziła ale pomimo tego jak bardzo chciała dawna Hermiona nie wróci. Bo co z tego, że na twarzy będzie gościł uśmiech skoro nie pozbędzie się bólu, który towarzyszy jej na każdym kroku spowodowany wcześniejszymi wydarzeniami. Pstryknęła palcami i garść mokrych loków zamieniła się w fale opadające na ramiona. Nauczyła się kilku prostych zaklęć, które nie wymagały użycia przy tym różdżki, a panowanie nad włosami to właśnie jedno z nich. Użyła jeszcze eyelineru oraz tuszu i wyszła z łazienki. Zaparło jej dech w piersiach, gdy uderzyło w nią zimne powietrze panujące w pokoju. Rzuciła okiem na łóżko, na którym Draco leżał podpierając się na łokciach. Najwidoczniej musiał zdążyć się przebrać, gdy była w łazience bo miał na sobie ciemne, wytarte dżinsy i szary sweterek w serek. Włosy jak zwykle sterczały we wszystkie strony co on nazywał artystycznym nieładem i mówił, że to dzięki nim jest łamaczem kobiecych serc. Podeszła do szafy i wyjęła odpowiedni zestaw ubrań, znowu znikając za drzwiami łazienki. Zakładając koronkową, łososiową bieliznę z przykrością stwierdziła, że nawet piersi jej przez te trzy tygodnie zmalały. Ubrała brązowe rurki, kremowy sweterek, a na nogi tego samego koloru workerki. Sprawdzając ostatni raz swój stan przed lustrem wyszła gotowa. Przeszła szybko resztę pokoju i nie zważając, że wcześniej była zła na chłopaka rzuciła się na łóżko obok niego wzdychając.
- Gotowa? - spytał przekręcając w jej stronę głowę.
- Nie bardzo - odpowiedziała zgodnie z prawdą patrząc na sufit. Nie bała się tego jak będą ją traktować inni ludzie ale tego, że znowu będzie przeżywała piekło. Nie chciała tego. Ona pragnęła tylko spokoju, bez wiecznych poniżej. To tak wiele?
Draco jakby wyczuwając o czym myśli pociągnął ją za kosmyk włosów sprawiając, że zwróciła twarz w jego stronę.
- Nie bój się - odparł ze spokojem nawijając pasma włosów na palec. Pomimo tego jak dziewczyna była negatywnie nastawiona on wierzył, że będzie dobrze. W końcu trzeba być optymistą.
Oh, Draco. Gdybyś tylko znał prawdę wiedziałbyś, że to tak bardzo trudne.
- Łatwo Ci mówić, to nie na Ciebie będą patrzeć się jak na wariatkę - powiedziała zamiast tego podnosząc się do pozycji siedzącej, on też wstał zachowując między nimi małą odległość jak na początku.
- Byłem śmier...
- Nawet nie próbuj dokończyć - momentalnie zerwała się z łóżka, Draco wiedział, że przez niego rozmowa zboczyła na niebezpieczny tor. - Rozmawialiśmy o tym tyle razy. Dobrze wiesz, że była to wina Imperiusa rzuconego na Twoich rodziców jak byłeś jeszcze dzieckiem. Razem z nimi pomogłeś zabić Voldemorta, nie różnisz się ode mnie, Rona czy Harry'ego. Nie jesteś śmierciożercą i nigdy nie byłeś, rozumiesz? - Chwyciła jego twarz w dłonie i spojrzała mu w oczy, nawet nie wiedziała kiedy po jej policzkach potoczyły się pierwsze łzy.
- Ej, nie płacz. Wiesz, że nie o to mi chodziło - wstał i wytarł jej mokre policzki wierzchem dłoni ale widząc, że się nie uspokaja przyciągnął ją do siebie obejmując ciasno ramionami. Po pokoju roznosił się jej szloch oraz ciche szepty próbujące ją pocieszyć. On nienawidził kiedy ona płakała, a ona nienawidziła kiedy on mówił o sobie jakby naprawdę był tym złym. Draco był dobrym człowiekiem, tak jak jego ojciec i matka. Sama się o tym przekonała i głupia przeszłość nie zmieni tego, że Malfoyowie stali się jej bardzo bliscy. Uspokajając się w miarę odsunęła się od chłopaka i wytarła skórę pod oczami na wszelki wypadek jakby się rozmazała.
Chwyciła pasek swojej torebki przewieszając ją sobie przez ramię i podeszła do drzwi, jednak cofnęła się w ostatniej chwili i przytuliła do pleców chłopaka całując go w bark.
- Gdyby nie Ty nie wiem czy bym się zdobyła na powrót. Dziękuje Ci Draco, taki przyjaciel to prawdziwy skarb - szepnęła mu do ucha. Chłopak uśmiechnął się i już miał się do niej odwrócić, gdy przerwało mu pukanie do drzwi. Hermiona zwolniła uścisk, wiedząc co zaraz nastąpi odetchnęła i podeszła do nich otwierając je na oścież. Nim się zorientowała mignął jej przed oczami rudy kolor i poczuła jak jest tulona. Pod powiekami zebrały jej się łzy, gdy do nozdrzy wdarł się dobrze jej znany zapach perfum najlepszej przyjaciółki.
- Myślałam, że kłamał - usłyszała szept przy swoim uchu, poczuła ciepło na sercu a jednocześnie skruchę, że przez ostatnie tygodnie źle traktowała Ginny.
- Przepraszam Cię Ginny, za wszystko - odszepnęła równie cicho i mocniej przywarła do jej ciała.
Draco patrząc na tą babską wymianę uczuć wywrócił oczami i spojrzał na resztę głów stojących w drzwiach. Blaise właśnie podchodził do Hermiony a wraz z nim Pansy, która była już dawno rozmazana. Ron z Harry'm patrzyli na nią zadowoleni, że wreszcie funkcjonuje. Dafne z którą Hermiona jeszcze nie zdążyła się pogodzić patrzyła na nią skrępowana ale z uśmiechem na twarzy. Nie zabrakło też takich osób jak Parvati z Lavender, Luną i Nevillem oraz Notta obejmującego czarnowłosą Angele, która patrzyła na Prefekt Naczelną Gryffindoru jak na Dementora. Draco dokładnie przyjrzał się tej ostatniej nie znając przyczyny jej miny,  jednak to szok wymalowany na twarzy Hermiony zwrócił jego uwagę. Brązowowłosa odsunęła się od czarnoskórego, który ją przytulał i spojrzała na Angele.
- Hermiona? - wydała z siebie cichy szept Compell, wyswobodziła się z ramion zdezorientowanego Teodora i zrobiła krok w kierunku panny Granger.
- Angela? - wyrwało się z gardła brązowowłosej, była tą sytuacją kompletnie zaskoczona. - Ale co Ty tu robisz? - zapytała nie do końca rozumiejąc widok swojej mugolskiej przyjaciółki przed sobą.


Dla niej było to absurdem.
Nie po to zmieniła szkołę i swój tryb życia, aby znowu do tego wracać.
Nie po to codziennie budowała od nowa swoje relacje z ludźmi, od których się odsunęła.
Nie po to łudziła się nadzieją na nowy początek.
Nie spuszczała swoich czarnych tęczówek z brązowowłosej dziewczyny.
Zdawała sobie sprawę, że wszyscy patrzą na nie czekając na jakiekolwiek wytłumaczenie.
To nie tak, że nie chciała tu Hermiony.
Kochała ją jak siostrę, w końcu znały się od piaskownicy.
Ale to oznaczało, że wspomnienia sprzed miesięcy wrócą i będą musiały o tym porozmawiać.
Będą na nowo rozdrapywać rany.
Znowu.
Znowu będą ją prześladować złe rzeczy, które miały miejsce nie tak dawno temu.
I doskonale wiedziała, że Hermiona również to teraz odczuwała.
Strach.
Strach przed tym, że może jednak komuś powiedziała prawdę.
Że ktoś dowiedział się o tym co się wydarzyło.
Specjalnie zawarły między sobą obietnicę, która jasno mówiła, aby zachować wszystko w tajemnicy.
Miała nadzieję, że Hermiona w porównaniu do niej ją dotrzymała.
Do dziś pamiętała jak roztrzęsiona opowiadała wszystko Nott'owi, nie chciała, ale musiała z kimś porozmawiać. Inaczej długo by nie pociągnęła.
Gdy tylko zamykała oczy widziała jego twarz, codziennie w jej głowie dawał o sobie znać szydząc z niej. Codziennie zmierzała się z tym od nowa. Co z tego, że wyglądała na twardą i poukładaną dziewczynę z jajami jak skoro w środku była krucha jak lód. Była dobrą aktorką i tylko jedna osoba o tym wiedziała, Hermiona.
Dziewczyna, która właśnie zmierzała w jej stronę. Stanęła z nią w twarzą w twarz i przez ułamek sekundy patrzyły sobie w oczy. Obie wiedziały, że od ostatniego spotkania nie są już takie same. Każda z nich przeżyła to na podobny, ale inny sposób. Każda z nich miała traumę spowodowaną wcześniejszymi wydarzeniami
Oczy Angeli zaszkliły się, ale zdobyła się na gest i przytuliła do gryfonki.
Hermiona odwzajemniła go i poczuła na nowo, że jej oczy produkowały kolejne łzy.
Obie zostawiły pytania odnośnie magicznego świata na później.
 Obie nie wiedziały jak to teraz będzie, czy dadzą radę, czy polegną.
Już wtedy powinny razem przez to przejść, a nie uciekać w różne strony.
Może wtedy byłoby im łatwiej?
Przymknęła powieki.
Tak było lepiej, właśnie tak miało być.
Miały być razem, razem przez to przejść.
Jak bliskie sobie osoby ze straszną przeszłością.


Od Autorki : Przepraszam, że rozdział pojawił się z opóźnieniem.
Powiem z ręką na sercu, że miałam pierwszą połowę napisaną już dwa tygodnie temu, ale pochłonęło
mnie koreańskie kino. Uwielbiam azjatyckie filmy. Świetne role aktorskie, scenariusze i piękne widoki.
Może ktoś się skusi? Na dobry początek polecam Yeopgijeogin geunyeo. Był to chyba

mój pierwszy taki film i bardzo mi się spodobał.
Ale teraz wracając do bloggera.
Jak zawsze mam jakieś zaległości, przeczytam wszystkie wasze nowe rozdziały i te stare, których jeszcze nie zdążyłam w na dniach. Mam nadzieję, że nie macie mnie za egoistkę.
Mam rodziców jakich mam i bardzo łatwo zarobić u nich szlaban.
Co wiąże się z odebraniem laptopa.
No ale dość na dziś, kolejny rozdział pojawi się mam nadzieję, że jeszcze w styczniu.
To zależy już tylko od was, jeśli naprawdę czytanie moje wypociny.
Nie chcę tego robić, ale chyba jednak zrobię.
Następny rozdział pojawi się za minimum 12 komentarzy.
Pozdrawiam i życzę udanych ferii osobą z lubelskiego, podkarpackiego, pomorskiego, śląskiego i łódzkiego, czyli mojego. ;)