ROZDZIAŁ DEDYKOWANY BATMANOWI, ZA TO, ŻE NAWET JEDNYM, KRÓTKIM SŁOWEM POTRAFI MNIE ROZSMIESZYĆ. ORAZ ZA TO, ŻE DZIĘKI NIEJ WRESZCIE NABRAŁAM WENY.
P.S. PROSZĘ WSZYSTKICH O INFORMOWANIE MNIE O KAŻDYM NOWYM ROZDZIALE NA WASZYCH BLOGACH, GDYŻ COŚ MAM OD PEWNEGO CZASU Z BLOGSPOTEM I NIE WYŚWIETLA MI ICH, PRZEZ CO NIE JESTEM POINFORMOWANA, ŻE POJAWIŁO SIĘ U WAS COŚ NOWEGO !!!
2,5 godziny wcześniej.
Co w nim kochała najbardziej?
Chyba jego miękkie, silne dłonie i te przyjemne uczucie, gdy dotykał jej skóry. Jego usta całujące każdy zakamarek jej ciała. Jego oczy, które wpatrywało się w nią z uwielbieniem za każdym razem, gdy tylko przy niej był. Jego brązowe włosy, w których lubiła zanurzać dłoń. Jego głos, który szeptał jej do ucha albo uspokajał. Jego tors, na którym się budziła.
Kochała każdy jego gest, ten czuły i nawet ten zwyczajny, który przyprawiał ja o przyjemną gęsią skórkę.
Kochała jego charakter.
Jego opiekuńczość, z którą nie przesadzał. Jego poczucie humoru, które czasami doprowadzało ją do białej gorączki. Jego miny, które robił, gdy coś mu nie smakowało, albo ktoś nie przypadł do gustu. Kochała to jak się poruszał, jego intelekt, to że ma swoje zasady, których nie łamie. Jego styl ubierania się, to jak pozostawiał włosy w nieładzie. Kochała patrzeć jak piję sok dyniowy, je śniadanie. To jak siedzi nad książką, udając, że się uczy. To jak się skupiał, gdy wreszcie brał się za swoją pracę domową. To jak siedział na przeciwko niej w bibliotece, to jak całował ją w policzek, gdy musiał gdzieś iść. To jak ją gilgotał, siedząc na niej okrakiem. To jak wciągał ją na swoje kolana i zmuszał do rozmowy, wiedząc, że coś jest nie tak. To, że przez ostatnie lata wysyłał do niej sowę co wieczór, a ilość dzielących kilometrów go nie odstraszała. To, że spędzał z nią całe wakacje, zabierał w różne miejsca. To, że potrafił przyjechać na ferie, święta, w weekendy. Zawsze starał się być jak najbliżej niej.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że byli przyjaciółmi. Ale co poradzić, że codziennie nawiedza ją myśl, co by było gdyby? Gdyby co? Gdyby wyznała mu swoje uczucia? Przecież jeśli kogoś kochasz, to jeszcze nie znaczy, że Bóg ma w swoich planach, żebyście byli razem, prawda? Bała się. To może dlatego, mówiła przy nim o innych chłopakach. Po to, aby nawet przez myśl mu nie przeszło, że ona czuje do niego coś więcej. Bo prawda wiązała się z utraceniem tak bliskich stosunków, ich przyjaźń już nie byłaby taka sama. Była jedną z dziewczyn, która na drugie miała : Ryzyko. Jednak nie w tej sprawie. Za dużo już w życiu przebolała, aby teraz utracić jeszcze tą najważniejszą osobę. Ktoś, kiedyś powiedział jej, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje. Że zawsze, któraś strona ucierpi. W ich przyjaźni to ona zajmowała te gorsze stanowisko, to ona codziennie zmierzała się z tym bolesnym uczuciem.
Otworzyła powieki, a jej oczom ukazał się dość często spotykany widok. Uśmiechnęła się do niego i pstryknęła w nos, na co zareagował mrugnięciem. Podniecała ją myśl, że ich ciała okrywa jedynie bawełniania, zielona kołdra. Gdyby nie to, że za godzinę musieli być na śniadaniu to rzuciłaby się na niego z powrotem.
- Co się gapisz? - wyszczerzyła się do przystojnego bruneta.
- Bo lubię - odpowiedział i poprawił kosmyk włosów, które opadły jej na czoło.
- A chcesz w zęby? - podniosła się na prawej dłoni i przybliżyła do niego.
- Chcę - wyszeptał tuż przy jej ustach. Gdy już miał zatopić się w jej wargach natkał zimną przestrzeń. Widząc, że zbiera swój szlafrok, który poprzedniej nocy wylądował na ziemi sam zaczął zbierać się do wyjścia. Założył swoje czarne bokserki, z logiem Batmana na pupie, a dresy z koszulką przewiesił przez ramię. Cmoknął ją jeszcze w policzek, jak to miał w zwyczaju i opuścił pomieszczenie. Tak właśnie wyglądały ich relacje. W nocy nie potrafili zapanować nad namiętnością, a w dzień nie rozmawiali o tym, zachowywali się normalnie, jak para najlepszych przyjaciół. Momentami jej to przeszkadzało, ale tylko wtedy mogła poczuć jego usta na swoich. I pomimo tego, że powoli ją to wykańczało nie chciała tego zakańczać.
Zamknęła się w łazience i weszła do wanny, którą wcześniej napełniła gorącą wodą.
Jej spięte, zimne ciało przeszły dreszcze, a ona sama poczuła się, że kręci jej się w głowie. Zamknęła oczy i odchyliła do tyłu głowę, czując, że kolacja z wczorajszego dnia chyba zaraz się zwróci. Wiedziała, że tak będzie, gdy wczoraj Teodor wciskał w nią pizzę, mówiąc, że trochę niezdrowego jedzenia jej nie zaszkodzi. Wypuściła powietrze z płuc i zrobiła parę głębszych wdechów. Czując, że organizm się uspokaja, zsunęła się i zanurkowała.
2,5 godziny później.
To dziwne. Widzieć kogoś w miejscu, w którym najmniej się go spodziewało. Kogoś kogo znałeś jak własną kieszeń, a tajemnic, które was dotyczyły nie dało zliczyć się na palcach obu rąk.
Bo gdy myślisz, że masz za przyjaciółke mugolkę to trudno zachować zdrowy rozsądek, a to jak musisz ją okłamywać do jakiej szkoły uczęszczasz niszczy Cię od środka. Co innego jak dowiadujesz się, że ta przyjaciółka też jest czarodziejką i teraz będzie chodzić z Tobą do jednej klasy, słuchając monologów nudnych nauczycieli, jeść posiłki w tej samej sali i spać w tym samym budynku. Może z początku ogarnął ją zawód, że Angela nie powiedziała jej nigdy kim tak naprawdę jest, ale za chwilę sama sobie przypomniała, że ukrywała ten sam sekret. Była zaskoczona i przerażona widokiem przyjaciółki, ale szybko się ocknęła i odwzajemniła gest, gdy dziewczyna się do niej przytuliła. Nie obeszło się bez zaciekawionych spojrzeń wszystkich, którzy stali wtedy w jej pokoju. Nie zdążymy nawet porozmawiać, gdy po całej szkole rozniósł się sygnał dzwonka, ale wiedziały, że rozmowa ich nie ominie. Przegapili też przez poranne przywitanie śniadanie, na co Zabini z Ronem byli wściekli, bo głód zżerał ich od środka.
Hermiona nim się obejrzała już była w sali, na swojej pierwszej lekcji tego dnia. Patrzyła śpiąca na profesor McGonagall, która co jakiś czas zerkała w jej stronę i tłumaczyła im, jak przetransmutować zwykły patyk w mocną i wytrzymałą linę. Ślizgoni i gryfoni, którzy w ciągu ostatniego czasu zdążyli się pogodzić udawali zainteresowanych uczniów. Tylko Blaise, który znajdował się przed nią, leżał z głową na ławce, pod którą znajdowały się silne ramiona, robiące za poduszkę. Chłopak pochrapywał cicho, a najmłodsza latorośl Greengassów co chwilę pukała go w ramię, aby nie dostać przez niego szlabanu. Hermiona mimo, że pogodziła się z samym Teodorem, Blaisem, a nawet Pansy nie potrafiła zrobić tego z Dafne. Draco nie raz próbował ją przekonać, aby zaprzyjaźniła się z Dafne, ale ona miała zawsze wątpliwości. Jednak, gdy dzisiaj rano w pokoju zauważyła także ją, miło jej się zrobiło i pomyślała, że może dziewczyna nie jest taka zła.
Wiedziała, że chce ja przeprosić, ale nigdy nie zdobyła się na odwagę, a Hermiona pierwsza ręki do niej nie wyciągnie, była zbyt dumna.
Poczuła jak coś pyrga ją w lewe ramię, zwróciła swoje oczy w tamtym kierunku i napotkała zatroskany wzrok czarnowłosej dziewczyny. Uśmiechnęła się do Pansy, dając znać, że wszystko w porządku. Parkinson sięgnęła po pióro i nabazgrała na kawałku pergaminu dwa słowa, po czym lekko przesunęła kartkę w stronę Hermiony.
Musimy porozmawiać.
Pokiwała głową i spojrzała na nauczycielkę, która za pomocą magii notowała coś uczniom na tablicy.
Hermiona jeszcze przed tym jak przestała uczęszczać na zajęcia straciła zapał do nauki. Ta odpowiedzialna, wiecznie wszystko wiedząca, z odrobioną pracą domową gryfonka stoczyła się. I doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Ale nie chciała jakoś specjalnie znowu być tą najmądrzejszą. W swojej małej paczce, którą tworzyła z przyjaciółmi czuła się jak sztywna, z kijem w plecach. Przyjaciele nigdy specjalnie nie wypominali jej jaka to z niej pilna uczennica, bo akceptowali ją taką jaką była, ale sama przed sobą nie chciała już być tą wiecznie poukładaną
Nie minęła chwila jak w jej policzek coś uderzyło i upadło na ziemie między nią, a Pansy.
- Skretyniałaś? - spytała szeptem czarnowłosą, nie chciała już pierwszego dnia zarobić szlabanu.
- To nie ja - odszepnęła jej panna Parkinson i schyliła się, aby podać Hermionie zwiniętą kulkę.
Była to zwykła niebieska karteczki, cała pognieciona. Brązowowłosa rozwinęła ją, a wiadomość była bardzo podobna do tej, którą odczytała parę minut temu.
Musimy porozmawiać, sala od eliksirów po 7 lekcji, muszę przygotować jakiś eliksir dla profesora Snape'a. -A
Hermiona spojrzała w bok, w stronę Angeli, która zawzięcie dyskutowała o czymś konkretnym z Teodorem, który siedział z nią w ławce. Odpisała krótko i zwięźle, po czym odrzuciła kartkę w jej stronę.
Długo nie czekała na odpowiedź, bo szybko oberwała nią z powrotem w policzek, Angela zawsze miała cela, ale nie wiedziała, że takiego dobrego.
Bez obaw. Zgniotła kartkę i schowała do kieszeni, akurat gdy rozległ się dzwonek. Wstała i chowając rzeczy do torby chciała opuścić sale, ale głos dyrektorki kazał jej się zatrzymać. Podeszła do niej i poczekały aż wszyscy wyjdą.
- Mogłabyś przyjść do mnie w sobotę wieczorem do gabinetu? Chciałabym z Tobą porozmawiać. - Nauczycielka przyjrzała się w skupieniu swojej ulubionej uczennicy.
- Dobrze, pani profesor - pokiwała głową i już chciała się pożegnać, gdy poczuła jej dłoń na swoim ramieniu.
- Jak będziesz miała jakiekolwiek problemy, mam nadzieję, że zwrócisz się do mnie.
- Oczywiście, a czy ja mogę wrócić na stanowisko Prefekta? - zapytała z nadzieją, bo bała się, że straciła już swoją posadę.
- Myślę, że możesz zacząć od poniedziałku.
Hermiona uśmiechnęła się do niej. Właśnie za to uwielbiała tą kobiętę. Nikogo nie oceniała po pozorach, dawał drugą szansę i zawsze chętnie służyła pomocą. Wyszła, kierując się do lochów gdzie odbywały się zajęcia z OPCM spotkała Deana Thomasa, widząc ją podszedł do niej.
- Cześć Hermiona, czy możemy porozmawiać? - zapytał lustrując jej wygląd, zmieniła się w ostatnim czasie, łatwo było mu to stwierdzić.
- Rany Julek, dlaczego wszyscy chcą ze mną rozmawiać?! - wzniosła ręce ku sufitowi i wywróciła oczyma. - Dean, nie dołuj mnie i Ty.
Nie mówiąc nic więcej wyminęła go, a chłopak odprowadził ją zaskoczonym spojrzeniem.
Reszta dnia minęła jej szybko i bez żadnych komplikacji, uradowana, że dzisiaj nie było przedmiotu, którego najbardziej się obawiała szła w stronę sali od eliksirów. W drzwiach minęła Dafne, która najwidoczniej musiała rozmawiać o czymś z Angelą, bo czarnowłosa wyłoniła się zza niej z lekkim grymasem na twarzy.
- Yyy, cześć - powiedziała skrępowana i zmieszana blondynka, przynajmniej tak się Hermionie wydawało.
- Hej - uśmiechnęła się do niej, dodając jej otuchy. Blondynka odwzajemniła uśmiech, widząc, że Granger nie pali się do zabicia jej wzrokiem i ominęła ją, patrząc przy tym na obie dziewczyny.
- Nie będę wam przeszkadzać, do zobaczenia - odparła i ruszyła przed siebie korytarzem.
Angela wpuściła Hermione do środka i zajęła miejsce na biurku nauczyciela, siadając na nim w siadzie skrzyżnym. Spojrzała niepewnie na Hermione, żadna z nich nie wiedziała jak zacząć tą rozmowę, a co dopiero co ze sobą zrobić. Czarnowłosa wyginała palce, jak zawsze gdy się denerwowała, a Hermiona przygryzła wargę.
- No więc... - Przerwała po chwili brązowowłosa ciszę. - Co chciała Dafne?
- Wypytywała o Teodora - odpowiedziała obojętnym tonem czarnowłosa, wzruszając ramionami.
Hermiona przytaknęła i rozejrzała się po sali, myśląc nad tym jak przerwać znowu panującą ciszę.
- Może pomogę Ci z tym eliksirem? - zapytała po chwili pełna nadziei, że to je czymś zajmie.
- Pewnie.
Angela zeszła z biurka i zaczęła układać potrzebne fiolki z substancjami przy ławce, na której znajdował się kociołek. W eliksirach była całkiem dobra, ale dodatkowa pomoc sprawi, ze szybciej upora się z tym przeklętym eliksirem. Eliksir słodkiego snu nie był trudnym zadaniem, ale przyrządzony w złej kolejności, albo z jednym nieodpowiednim składnikiem mógł nawet spowodować wybuch.
- Słodkiego snu? - zapytała Hermiona, chcąc się upewnić.
Angela tylko przytaknęła i wzięła się za wlewanie soku z pijawek do kociołka, gdy woda już wrzała. Wlała odpowiednią ilość i przemieszała, długą metalową łyżką.
Pani prefekt wzięła się za otwornice, ale nie mogąc już dłużej czekać odstawiła je na bok i spojrzała w skupieniu na Combell.
- Powiedziałaś komuś? - zapytała na jednym wdechu, teraz to ją najbardziej interesowało. Skoro utrzymała to wszystko w tajemnicy przez tyle czasu, to nie mogła pozwolić, aby teraz wszystko się wydało. Angela nawet na nią nie spojrzała, tylko westchnęła po nosem i zakryła się bardziej włosami dalej mieszając w kociołku.
- Tylko Teodorowi - powiedziała po dłuższej chwili milczenia, a Hermiona wyszczerzyła oczy.
- Obiecałyśmy coś sobie - syknęła, czując zbierające się w oczach łzy.
- A myślisz, że nie próbowałam trzymać języka za zębami? - apytała płaczliwym głosem. - Gdy wróciłam, był u mnie. Widział w jakim byłam stanie, nie mogłam go okłamać.
- Okej - odpowiedziała tylko tyle brązowowłosa. Nie była zła na dziewczynę, bała się tylko tego, że naprawdę ktoś się dowie tego co zaszło parę miesięcy temu. - Rozumiem.
- Nie mówiłam nic, że z Tobą - usłyszała jeszcze jak Angela do niej mówi.
Hermiona wrzuciła otwornice do kociołka i przemieszała łyżką, którą podała jej przyjaciółka.
- Teraz musi się pięć minut pogotować - odparła, widząc jak czarnowłosa szuka czegoś w podręczniku.
Usiadła na najbliższych krześle, a Angela poszła w jej ślady.
- A co z filmikiem? - Combell spojrzała zrezygnowana na przyjaciółke, obawiała się tej rozmowy już rano, gdy zobaczyła po tak długim czasie Hermione.
- Jest w moim laptopie, ale został w Londynie. A Ty co z tym zrobiłaś?
- Usunęłam - odparła i spuściła głowę. Rozmowa się nie kleiła, a ona sama czuła, że zaraz się popłaczę, bo oczy zaczęły ją piec. Nie chciała do tego wszystkiego wracać, bo dość długo zbierała się po tym wszystkim.Tygodniami, a może nawet miesiącami. Gdy na zegarku, który miała na ręce zobaczyła, że minęło pięć minut dodała śluzu gumochłona do parującego kociołka. Nie wiedziała jak na nowo podtrzymać rozmowę, dlatego w duchu podziękowała Hermionie, że ona zdecydowała się to zrobić, czego za chwilę pożałowała.
- Jest jeszcze coś co muszę Ci powiedzieć - powiedziała cicho brązowowłosa smutnym głosem, czarnooka spojrzała na nią z przerażneniem.
- Do czego zmierzasz?
- On... - Zaczęła i niepewnie spojrzała na przyjaciółke. - On uczy się w tej szkole.
Reakcja Combell była natychmiastowa. Jej źrenice się rozeszeszyły, a usta przybrały wygląd literki : o.
- Nie mówisz poważnie? - zapytała czując, że policzki ma już całkowicie mokre. W gardle czuła gule, a brzuch tak ją rozbolał ze strachu, że musiała oprzeć się o kant ławki.
- Myślisz, że bym żartowała w tej sprawie?
- To dlaczego wtedy nic nie zrobiłaś? Skoro był czarodziejem mogłaś użyć na nim zaklęcia! - krzyknęła w jej stronę, dobrze, że pomyślały o zaklęciu wyciszającym wcześniej. Chwyciła się za głowę i nie mogła uwierzyć własnym uszom.
- A co ja mogłam zrobić? - podniosła pytająco brwi. Wiedziała przez co dziewczyna przechodziła, bo sama ledwo mogła przebywać w jednej szkole z tym człowiekiem. Chciała podejść do niej i ją przytulić, ale jej uwagę zwróciło błyśnięcie. Obie dziewczyny spojrzały na kociołek, z którego się to wydobyło. Po chwili był jeszcze jeden, a po trzecim zaczęło kipieć, rozlewając zawartość na boki. Hermiona dopiero, gdy zauważyła piane w niektórych miejscach zajarzyła co się przed nimi działo. Nim zdążyła razem z Angelą zareagować, głośny i potężny huk odrzucił je do tyłu.
Co w nim kochała najbardziej?
Chyba jego miękkie, silne dłonie i te przyjemne uczucie, gdy dotykał jej skóry. Jego usta całujące każdy zakamarek jej ciała. Jego oczy, które wpatrywało się w nią z uwielbieniem za każdym razem, gdy tylko przy niej był. Jego brązowe włosy, w których lubiła zanurzać dłoń. Jego głos, który szeptał jej do ucha albo uspokajał. Jego tors, na którym się budziła.
Kochała każdy jego gest, ten czuły i nawet ten zwyczajny, który przyprawiał ja o przyjemną gęsią skórkę.
Kochała jego charakter.
Jego opiekuńczość, z którą nie przesadzał. Jego poczucie humoru, które czasami doprowadzało ją do białej gorączki. Jego miny, które robił, gdy coś mu nie smakowało, albo ktoś nie przypadł do gustu. Kochała to jak się poruszał, jego intelekt, to że ma swoje zasady, których nie łamie. Jego styl ubierania się, to jak pozostawiał włosy w nieładzie. Kochała patrzeć jak piję sok dyniowy, je śniadanie. To jak siedzi nad książką, udając, że się uczy. To jak się skupiał, gdy wreszcie brał się za swoją pracę domową. To jak siedział na przeciwko niej w bibliotece, to jak całował ją w policzek, gdy musiał gdzieś iść. To jak ją gilgotał, siedząc na niej okrakiem. To jak wciągał ją na swoje kolana i zmuszał do rozmowy, wiedząc, że coś jest nie tak. To, że przez ostatnie lata wysyłał do niej sowę co wieczór, a ilość dzielących kilometrów go nie odstraszała. To, że spędzał z nią całe wakacje, zabierał w różne miejsca. To, że potrafił przyjechać na ferie, święta, w weekendy. Zawsze starał się być jak najbliżej niej.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że byli przyjaciółmi. Ale co poradzić, że codziennie nawiedza ją myśl, co by było gdyby? Gdyby co? Gdyby wyznała mu swoje uczucia? Przecież jeśli kogoś kochasz, to jeszcze nie znaczy, że Bóg ma w swoich planach, żebyście byli razem, prawda? Bała się. To może dlatego, mówiła przy nim o innych chłopakach. Po to, aby nawet przez myśl mu nie przeszło, że ona czuje do niego coś więcej. Bo prawda wiązała się z utraceniem tak bliskich stosunków, ich przyjaźń już nie byłaby taka sama. Była jedną z dziewczyn, która na drugie miała : Ryzyko. Jednak nie w tej sprawie. Za dużo już w życiu przebolała, aby teraz utracić jeszcze tą najważniejszą osobę. Ktoś, kiedyś powiedział jej, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje. Że zawsze, któraś strona ucierpi. W ich przyjaźni to ona zajmowała te gorsze stanowisko, to ona codziennie zmierzała się z tym bolesnym uczuciem.
Otworzyła powieki, a jej oczom ukazał się dość często spotykany widok. Uśmiechnęła się do niego i pstryknęła w nos, na co zareagował mrugnięciem. Podniecała ją myśl, że ich ciała okrywa jedynie bawełniania, zielona kołdra. Gdyby nie to, że za godzinę musieli być na śniadaniu to rzuciłaby się na niego z powrotem.
- Co się gapisz? - wyszczerzyła się do przystojnego bruneta.
- Bo lubię - odpowiedział i poprawił kosmyk włosów, które opadły jej na czoło.
- A chcesz w zęby? - podniosła się na prawej dłoni i przybliżyła do niego.
- Chcę - wyszeptał tuż przy jej ustach. Gdy już miał zatopić się w jej wargach natkał zimną przestrzeń. Widząc, że zbiera swój szlafrok, który poprzedniej nocy wylądował na ziemi sam zaczął zbierać się do wyjścia. Założył swoje czarne bokserki, z logiem Batmana na pupie, a dresy z koszulką przewiesił przez ramię. Cmoknął ją jeszcze w policzek, jak to miał w zwyczaju i opuścił pomieszczenie. Tak właśnie wyglądały ich relacje. W nocy nie potrafili zapanować nad namiętnością, a w dzień nie rozmawiali o tym, zachowywali się normalnie, jak para najlepszych przyjaciół. Momentami jej to przeszkadzało, ale tylko wtedy mogła poczuć jego usta na swoich. I pomimo tego, że powoli ją to wykańczało nie chciała tego zakańczać.
Zamknęła się w łazience i weszła do wanny, którą wcześniej napełniła gorącą wodą.
Jej spięte, zimne ciało przeszły dreszcze, a ona sama poczuła się, że kręci jej się w głowie. Zamknęła oczy i odchyliła do tyłu głowę, czując, że kolacja z wczorajszego dnia chyba zaraz się zwróci. Wiedziała, że tak będzie, gdy wczoraj Teodor wciskał w nią pizzę, mówiąc, że trochę niezdrowego jedzenia jej nie zaszkodzi. Wypuściła powietrze z płuc i zrobiła parę głębszych wdechów. Czując, że organizm się uspokaja, zsunęła się i zanurkowała.
2,5 godziny później.
To dziwne. Widzieć kogoś w miejscu, w którym najmniej się go spodziewało. Kogoś kogo znałeś jak własną kieszeń, a tajemnic, które was dotyczyły nie dało zliczyć się na palcach obu rąk.
Bo gdy myślisz, że masz za przyjaciółke mugolkę to trudno zachować zdrowy rozsądek, a to jak musisz ją okłamywać do jakiej szkoły uczęszczasz niszczy Cię od środka. Co innego jak dowiadujesz się, że ta przyjaciółka też jest czarodziejką i teraz będzie chodzić z Tobą do jednej klasy, słuchając monologów nudnych nauczycieli, jeść posiłki w tej samej sali i spać w tym samym budynku. Może z początku ogarnął ją zawód, że Angela nie powiedziała jej nigdy kim tak naprawdę jest, ale za chwilę sama sobie przypomniała, że ukrywała ten sam sekret. Była zaskoczona i przerażona widokiem przyjaciółki, ale szybko się ocknęła i odwzajemniła gest, gdy dziewczyna się do niej przytuliła. Nie obeszło się bez zaciekawionych spojrzeń wszystkich, którzy stali wtedy w jej pokoju. Nie zdążymy nawet porozmawiać, gdy po całej szkole rozniósł się sygnał dzwonka, ale wiedziały, że rozmowa ich nie ominie. Przegapili też przez poranne przywitanie śniadanie, na co Zabini z Ronem byli wściekli, bo głód zżerał ich od środka.
Hermiona nim się obejrzała już była w sali, na swojej pierwszej lekcji tego dnia. Patrzyła śpiąca na profesor McGonagall, która co jakiś czas zerkała w jej stronę i tłumaczyła im, jak przetransmutować zwykły patyk w mocną i wytrzymałą linę. Ślizgoni i gryfoni, którzy w ciągu ostatniego czasu zdążyli się pogodzić udawali zainteresowanych uczniów. Tylko Blaise, który znajdował się przed nią, leżał z głową na ławce, pod którą znajdowały się silne ramiona, robiące za poduszkę. Chłopak pochrapywał cicho, a najmłodsza latorośl Greengassów co chwilę pukała go w ramię, aby nie dostać przez niego szlabanu. Hermiona mimo, że pogodziła się z samym Teodorem, Blaisem, a nawet Pansy nie potrafiła zrobić tego z Dafne. Draco nie raz próbował ją przekonać, aby zaprzyjaźniła się z Dafne, ale ona miała zawsze wątpliwości. Jednak, gdy dzisiaj rano w pokoju zauważyła także ją, miło jej się zrobiło i pomyślała, że może dziewczyna nie jest taka zła.
Wiedziała, że chce ja przeprosić, ale nigdy nie zdobyła się na odwagę, a Hermiona pierwsza ręki do niej nie wyciągnie, była zbyt dumna.
Poczuła jak coś pyrga ją w lewe ramię, zwróciła swoje oczy w tamtym kierunku i napotkała zatroskany wzrok czarnowłosej dziewczyny. Uśmiechnęła się do Pansy, dając znać, że wszystko w porządku. Parkinson sięgnęła po pióro i nabazgrała na kawałku pergaminu dwa słowa, po czym lekko przesunęła kartkę w stronę Hermiony.
Musimy porozmawiać.
Pokiwała głową i spojrzała na nauczycielkę, która za pomocą magii notowała coś uczniom na tablicy.
Hermiona jeszcze przed tym jak przestała uczęszczać na zajęcia straciła zapał do nauki. Ta odpowiedzialna, wiecznie wszystko wiedząca, z odrobioną pracą domową gryfonka stoczyła się. I doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Ale nie chciała jakoś specjalnie znowu być tą najmądrzejszą. W swojej małej paczce, którą tworzyła z przyjaciółmi czuła się jak sztywna, z kijem w plecach. Przyjaciele nigdy specjalnie nie wypominali jej jaka to z niej pilna uczennica, bo akceptowali ją taką jaką była, ale sama przed sobą nie chciała już być tą wiecznie poukładaną
Nie minęła chwila jak w jej policzek coś uderzyło i upadło na ziemie między nią, a Pansy.
- Skretyniałaś? - spytała szeptem czarnowłosą, nie chciała już pierwszego dnia zarobić szlabanu.
- To nie ja - odszepnęła jej panna Parkinson i schyliła się, aby podać Hermionie zwiniętą kulkę.
Była to zwykła niebieska karteczki, cała pognieciona. Brązowowłosa rozwinęła ją, a wiadomość była bardzo podobna do tej, którą odczytała parę minut temu.
Musimy porozmawiać, sala od eliksirów po 7 lekcji, muszę przygotować jakiś eliksir dla profesora Snape'a. -A
Hermiona spojrzała w bok, w stronę Angeli, która zawzięcie dyskutowała o czymś konkretnym z Teodorem, który siedział z nią w ławce. Odpisała krótko i zwięźle, po czym odrzuciła kartkę w jej stronę.
Długo nie czekała na odpowiedź, bo szybko oberwała nią z powrotem w policzek, Angela zawsze miała cela, ale nie wiedziała, że takiego dobrego.
Bez obaw. Zgniotła kartkę i schowała do kieszeni, akurat gdy rozległ się dzwonek. Wstała i chowając rzeczy do torby chciała opuścić sale, ale głos dyrektorki kazał jej się zatrzymać. Podeszła do niej i poczekały aż wszyscy wyjdą.
- Mogłabyś przyjść do mnie w sobotę wieczorem do gabinetu? Chciałabym z Tobą porozmawiać. - Nauczycielka przyjrzała się w skupieniu swojej ulubionej uczennicy.
- Dobrze, pani profesor - pokiwała głową i już chciała się pożegnać, gdy poczuła jej dłoń na swoim ramieniu.
- Jak będziesz miała jakiekolwiek problemy, mam nadzieję, że zwrócisz się do mnie.
- Oczywiście, a czy ja mogę wrócić na stanowisko Prefekta? - zapytała z nadzieją, bo bała się, że straciła już swoją posadę.
- Myślę, że możesz zacząć od poniedziałku.
Hermiona uśmiechnęła się do niej. Właśnie za to uwielbiała tą kobiętę. Nikogo nie oceniała po pozorach, dawał drugą szansę i zawsze chętnie służyła pomocą. Wyszła, kierując się do lochów gdzie odbywały się zajęcia z OPCM spotkała Deana Thomasa, widząc ją podszedł do niej.
- Cześć Hermiona, czy możemy porozmawiać? - zapytał lustrując jej wygląd, zmieniła się w ostatnim czasie, łatwo było mu to stwierdzić.
- Rany Julek, dlaczego wszyscy chcą ze mną rozmawiać?! - wzniosła ręce ku sufitowi i wywróciła oczyma. - Dean, nie dołuj mnie i Ty.
Nie mówiąc nic więcej wyminęła go, a chłopak odprowadził ją zaskoczonym spojrzeniem.
Reszta dnia minęła jej szybko i bez żadnych komplikacji, uradowana, że dzisiaj nie było przedmiotu, którego najbardziej się obawiała szła w stronę sali od eliksirów. W drzwiach minęła Dafne, która najwidoczniej musiała rozmawiać o czymś z Angelą, bo czarnowłosa wyłoniła się zza niej z lekkim grymasem na twarzy.
- Yyy, cześć - powiedziała skrępowana i zmieszana blondynka, przynajmniej tak się Hermionie wydawało.
- Hej - uśmiechnęła się do niej, dodając jej otuchy. Blondynka odwzajemniła uśmiech, widząc, że Granger nie pali się do zabicia jej wzrokiem i ominęła ją, patrząc przy tym na obie dziewczyny.
- Nie będę wam przeszkadzać, do zobaczenia - odparła i ruszyła przed siebie korytarzem.
Angela wpuściła Hermione do środka i zajęła miejsce na biurku nauczyciela, siadając na nim w siadzie skrzyżnym. Spojrzała niepewnie na Hermione, żadna z nich nie wiedziała jak zacząć tą rozmowę, a co dopiero co ze sobą zrobić. Czarnowłosa wyginała palce, jak zawsze gdy się denerwowała, a Hermiona przygryzła wargę.
- No więc... - Przerwała po chwili brązowowłosa ciszę. - Co chciała Dafne?
- Wypytywała o Teodora - odpowiedziała obojętnym tonem czarnowłosa, wzruszając ramionami.
Hermiona przytaknęła i rozejrzała się po sali, myśląc nad tym jak przerwać znowu panującą ciszę.
- Może pomogę Ci z tym eliksirem? - zapytała po chwili pełna nadziei, że to je czymś zajmie.
- Pewnie.
Angela zeszła z biurka i zaczęła układać potrzebne fiolki z substancjami przy ławce, na której znajdował się kociołek. W eliksirach była całkiem dobra, ale dodatkowa pomoc sprawi, ze szybciej upora się z tym przeklętym eliksirem. Eliksir słodkiego snu nie był trudnym zadaniem, ale przyrządzony w złej kolejności, albo z jednym nieodpowiednim składnikiem mógł nawet spowodować wybuch.
- Słodkiego snu? - zapytała Hermiona, chcąc się upewnić.
Angela tylko przytaknęła i wzięła się za wlewanie soku z pijawek do kociołka, gdy woda już wrzała. Wlała odpowiednią ilość i przemieszała, długą metalową łyżką.
Pani prefekt wzięła się za otwornice, ale nie mogąc już dłużej czekać odstawiła je na bok i spojrzała w skupieniu na Combell.
- Powiedziałaś komuś? - zapytała na jednym wdechu, teraz to ją najbardziej interesowało. Skoro utrzymała to wszystko w tajemnicy przez tyle czasu, to nie mogła pozwolić, aby teraz wszystko się wydało. Angela nawet na nią nie spojrzała, tylko westchnęła po nosem i zakryła się bardziej włosami dalej mieszając w kociołku.
- Tylko Teodorowi - powiedziała po dłuższej chwili milczenia, a Hermiona wyszczerzyła oczy.
- Obiecałyśmy coś sobie - syknęła, czując zbierające się w oczach łzy.
- A myślisz, że nie próbowałam trzymać języka za zębami? - apytała płaczliwym głosem. - Gdy wróciłam, był u mnie. Widział w jakim byłam stanie, nie mogłam go okłamać.
- Okej - odpowiedziała tylko tyle brązowowłosa. Nie była zła na dziewczynę, bała się tylko tego, że naprawdę ktoś się dowie tego co zaszło parę miesięcy temu. - Rozumiem.
- Nie mówiłam nic, że z Tobą - usłyszała jeszcze jak Angela do niej mówi.
Hermiona wrzuciła otwornice do kociołka i przemieszała łyżką, którą podała jej przyjaciółka.
- Teraz musi się pięć minut pogotować - odparła, widząc jak czarnowłosa szuka czegoś w podręczniku.
Usiadła na najbliższych krześle, a Angela poszła w jej ślady.
- A co z filmikiem? - Combell spojrzała zrezygnowana na przyjaciółke, obawiała się tej rozmowy już rano, gdy zobaczyła po tak długim czasie Hermione.
- Jest w moim laptopie, ale został w Londynie. A Ty co z tym zrobiłaś?
- Usunęłam - odparła i spuściła głowę. Rozmowa się nie kleiła, a ona sama czuła, że zaraz się popłaczę, bo oczy zaczęły ją piec. Nie chciała do tego wszystkiego wracać, bo dość długo zbierała się po tym wszystkim.Tygodniami, a może nawet miesiącami. Gdy na zegarku, który miała na ręce zobaczyła, że minęło pięć minut dodała śluzu gumochłona do parującego kociołka. Nie wiedziała jak na nowo podtrzymać rozmowę, dlatego w duchu podziękowała Hermionie, że ona zdecydowała się to zrobić, czego za chwilę pożałowała.
- Jest jeszcze coś co muszę Ci powiedzieć - powiedziała cicho brązowowłosa smutnym głosem, czarnooka spojrzała na nią z przerażneniem.
- Do czego zmierzasz?
- On... - Zaczęła i niepewnie spojrzała na przyjaciółke. - On uczy się w tej szkole.
Reakcja Combell była natychmiastowa. Jej źrenice się rozeszeszyły, a usta przybrały wygląd literki : o.
- Nie mówisz poważnie? - zapytała czując, że policzki ma już całkowicie mokre. W gardle czuła gule, a brzuch tak ją rozbolał ze strachu, że musiała oprzeć się o kant ławki.
- Myślisz, że bym żartowała w tej sprawie?
- To dlaczego wtedy nic nie zrobiłaś? Skoro był czarodziejem mogłaś użyć na nim zaklęcia! - krzyknęła w jej stronę, dobrze, że pomyślały o zaklęciu wyciszającym wcześniej. Chwyciła się za głowę i nie mogła uwierzyć własnym uszom.
- A co ja mogłam zrobić? - podniosła pytająco brwi. Wiedziała przez co dziewczyna przechodziła, bo sama ledwo mogła przebywać w jednej szkole z tym człowiekiem. Chciała podejść do niej i ją przytulić, ale jej uwagę zwróciło błyśnięcie. Obie dziewczyny spojrzały na kociołek, z którego się to wydobyło. Po chwili był jeszcze jeden, a po trzecim zaczęło kipieć, rozlewając zawartość na boki. Hermiona dopiero, gdy zauważyła piane w niektórych miejscach zajarzyła co się przed nimi działo. Nim zdążyła razem z Angelą zareagować, głośny i potężny huk odrzucił je do tyłu.
Od Autorki : Ohayo. Rozdział jak na mnie wcześnie się pojawił, z czego jestem zadowolona.
Na początek chciałabym was poprosić o szczerą opinie, na temat rozdziału.
Osobiście mnie podoba się tylko początek, bo później to wszystko sknopściłam.
Starsznie dużo dialogów, a tak mało opisów uczuć i sytuacji.
I chciałabym też poznać wasze zdania na temat tego z kim ma być Nott.
Z Dafne, która kocha się w nim od lat czy Angelą, z którą się przyjaźni, choć ich stosunki są na nieco wyższym poziomie?
Możliwe, że nie wykorzystam waszej opinii na ten temat, bo od początku miałam zaplanowane życie miłosne dla każdego z nich, ale może zmienię zdanie?
Dlatego zastanawiam się, co myślicie?
Na początek chciałabym was poprosić o szczerą opinie, na temat rozdziału.
Osobiście mnie podoba się tylko początek, bo później to wszystko sknopściłam.
Starsznie dużo dialogów, a tak mało opisów uczuć i sytuacji.
I chciałabym też poznać wasze zdania na temat tego z kim ma być Nott.
Z Dafne, która kocha się w nim od lat czy Angelą, z którą się przyjaźni, choć ich stosunki są na nieco wyższym poziomie?
Możliwe, że nie wykorzystam waszej opinii na ten temat, bo od początku miałam zaplanowane życie miłosne dla każdego z nich, ale może zmienię zdanie?
Dlatego zastanawiam się, co myślicie?
Moim skromnym zdaniem rozdział jest ...
OdpowiedzUsuń...
...
CUDOWNY!!! Tak posiadam swoje zdanie. Kim jest ten tajemniczy nauczyciel? Co takiego zrobiły nasze bohaterki? No weź nie trzymaj w niepewności! Plosę baldzo ładnie ♡
Według mnie Teo powinien być z Angelą a dla Dafne np. Ron :) Nie mam pojęcia czy to dobre połączenie ale zawsze cuś. Mało dziś było Miony, a co dopiero mówić o Dramione! Liczę na nn cieplutko, bo z pod kołdry, pozdrawiam i moc weny przesyłam ;*
Twoja Luar Princesa ♥
Dafne z Ronem? Na pewno to rozważe, chociaż do rudzielca miałam inne plany. Jednak taka wizja nie była by najgorsza. Rudzielec z blondynką, pasuje. Kolejna osoba powiedziała mi, że Teo powinien być z Angelą. Aż tak do siebie pasują? Może zmienisz zdanie, jak spotkasz się tu ze sceną DafnexNott? No na pewno taka będzie, więc tak czy siak zobaczymy kogo na końcu wybierze przystojny Teo. <33
UsuńBohaterki są głupie, bo nikogo nie poprosiły o pomoc!
Jednak teraz zastanówmy się kto je uratuje?
Mało Miony? Możliwe, ale nie zapominajmy, że nie tylko ona jest główną bohaterką. :D
Cieszę się, że rozdział Ci się spodobał, Twoja opinia dużo dla mnie znaczy. ;**
Wena na pewno się przyda, bo ostatnio niestety trochę jej brakuje. :(
Buziaki. ♥♥♥
Lubię i Angelę, i Dafne. Trudny wybór.. a nie może być z nimi obiema? :3
OdpowiedzUsuńRozdział był ciekawy i naprawdę nie przeszkadzało mi, że było dużo dialogów, jak to powiedziałaś. Stwierdziłabym nawet, że było ich idealnie. Podobno jak opisów akcji etc.
Kurcze, nawet nie masz pojęcia jak lubię tego bloga! Dzisiaj jednak nie rozpiszę się z komentarzem, Za co wielkie sorry, ale czuję pustkę.
Pozdrawiam
Madi.
P.S. Tydzień temu dodałam notkę na moim blogu, Forteca Strachu. Nie wiem czy czytasz, ale zostawię linka.
http://wspolkochac-przyszlam-dramione.blogspot.com/2014/01/rozdzia-13-opuszczenie-fortecy.html#comment-form
Z dwiema nie może, bo zostałby uznany za dupka. ^^
UsuńZresztą chyba sama nie chciałabym, aby mój facet miał jeszcze jedną na boku.
Cieszę się, że lubisz mojego bloga, miło się czyta takie rzeczy.
I tak, czytam Twojego bloga.
Tylko tak jak wspomniałam w pocie nie wyświetlają mi się nowe rozdziały innych blogów.
Zajrzę na pewno. :))
Pozdrawiam.
Hej, jak coś to dodałam nowy rozdział na Fortecy Strachu :)
UsuńZapraszam i pozdrawiam!
Przyjemnie się go czytało :-*
OdpowiedzUsuńJeżeli będziesz miała ochotę wpaść do mnie na dramione-teatr-uczuc.blogspot.com ,to zapraszam serdecznie :-*
Wpadłam, przeczytałam, skomentowałam.
UsuńŚwietny blog prowadzisz.
Cieszę się, że rozdział Ci się podoba, ale mam do niego nadal wątpliwości. XD
Pozrawiam. ;**
Ciekawośc mnie zżera, tak bardzo chcę się dowiedziec tego, co się stało! ;) Nie wiem z kim powinien byc Nott, nie wiemy zbyt dużo i o Dafne, i Angeli, więc ja jeszcze nie mogłabym podjąc decyzji ;) Rozdział świetny, jak zwykle. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNa pewno wkrótce, którąś wybierzesz, ale pewnie przyjdzie to z czasem.
UsuńTen jestem ciekawa, gdy ktoś coś ukrywa, więc zazwyczaj staram się wyciągnąć od autora o co chodzi. XD
Dziękuje za miłe słowa, pozdrawiam cieplutko. ;33
Huh, miałam zastój na komentarze, ale wczoraj wieczorem i przeszedł, więc tu też napiszę ;)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: Nie wiem, czy kiedykolwiek Ci to mówiłam, ale jestem oczarowana gifem znajdującym się na samej górze. Kurcze, widziałam go już tyle razy,a mnie wciąż tak się podoba!
Uwielbiam ten poranek Angeli. Bo to była Angela, nie? Powiem, że układ mają głupi, bo skoro oboje czują do siebie pociąg i w dodatku są best friends, to naprawdę nie rozumiem, co im przeszkadza, w stworzeniu normalnego związku O.o Przecie nic nie stoi na przeszkodzie. Uch, wszyscy tutaj ślepi i głusi.
Ta przyjaźń Hermiony i Angeli jest taka... zdystansowana. Niby są najlepszymi przyjaciółkami, ale jednak jest w nich tak.. emm... niezręczność. Nie jestem pewna, czy wiesz o czym piszę ;) To pewnie przez to ich wspólne traumatyczne przeżycie.
Ej, no ja chcę nowy rozdział. Takie krótki są tutaj, że ledwo zacznę i już kończę ;___;
Weny, czasu, pomysłów, dużo komentarzy i słodyczy.
Czirs!
Hahahahah, zawsze miło czyta się Twoje komentarze. ;DD
UsuńGif też mnie oczarował, uwielbiam go w każdym małym szczególe.
Angela z Nottem to wcale nie taka łatwa sprawa, ale w końcu bez komplikacji się nie obejdzie. Wiem również, że ta przyjaźń pomiędzy dziewczynami jest taka sztuczna, ale to chwilowe.
Czekam na nowy rozdział u Ciebie.
Pozdrawiam!
Co do Dafne z Ronem wiesz, że nie mam nic przeciwko!
OdpowiedzUsuńW końcu sama zapoczatkowałam ich związek i polecam jak najbardziej.
Może u Ciebie będą mieli szczęście?
A tymczasem jakoś nie umiem przekonać się do Notta.
Nie mam pojęcia, czemu ale wręcz go nie cierpie.
Może dlatego, że nigdy do końca nie wzbudzał we mnie sympatii?
Jakoś ten facet zawsze oznaczał kłopoty.
Co do Angeli to podoba mi się ta dziewczyna i czuje że będzie z nią coraz ciekawiej.
Niecierpliwie oczekuje ciągu dalszego i pozdrawiam.
P.S. nie wiem czy pisałam u mnie nowy, świezutki rozdzialik.
Hohoho, chyba będę na bieżąco! :D
OdpowiedzUsuńHmm... Angela czy Dafne... hmmm jakby był z Dafne, to by było ciekawe xD
A Angeli nie wystarczy przyjaźń z bonusami? Chociaż to pewnie może wykańczać psychicznie... Nie doświadczyłam takiej przyjaźni, to nie wiem xDDD
Faktycznie dziewczyny maja dystans w stosunku do siebie,a le to pewnie minie, ne? :)
Wszystko było fajne :D
Dobra, pozostaje mi czekać na następny rozdział <3
No w końcu mam czas na komentowanie! Rozdziały są ŚWIETNE! Uwielbiam Twój styl pisania, jest taki awwww :3. No, no Draco jest jak dla mnie troszeczkę inny, ale odpowiada mi to. W sumie nie dziwie się, że Hermiona znowu zaczęła chodzić do szkoły. Po próbie samobójczej potrzebuje wsparcia. Scena z opisem Snape'a spowodowała, że prawie spadłam z krzesła krztusząc się śmiechem xD. Dumbeldore również mnie rozbawił :D. Scena nad ranem była cudowna <3! Draco i Hermiona tak do siebie pasują <3. A rozdział czwarty to dopiero jeszcze większe CUDO. Ciekawi mnie też ten tajemniczy nauczyciel ;3.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pauu Lina
Zaje opowiadanie !
OdpowiedzUsuńSzkoda ze nie ma dalej :( jest to wciągające :) bardzo mi sie podoba
No i jestem, po drodze trochę się zgubiłam bo wyłączył mi się komputer i miałam mały problem ze znalezieniem twojego bloga wśród wszystkich innych, ale jestem!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze...zamierzasz wrócić? Jest 5 kwietnia, ta notka z 25 stycznia, co dalej?
Nie wiem czy kiedykolwiek odczytasz ten komentarz, ale wiedz, że opowiadanie tak mnie wciągnęło, że trudno mi przeboleć fakt, że tak długo Cię nie ma.
Teraz wróćmy do treści.
Zaczynam mieć jakieś małe przeczucia co mogło się wydarzyć, ale równie dobrze mogę się mylić.
Za to nie mam zielonego pojęcia kim jest oprawca dziewczyn! Ktoś z Hogwartu, tak? Kiedy to się zdarzyło skoro...dziewczyny spotykały się chyba tylko w wakacje, tak?
Uch, jestem chyba za głupia na te wszystkie intrygi.
Żadnych błędów, jak zawsze. :)
Pozdrawiam i trzymam kciuki za szybki powrót. :)
Witam!
UsuńOwszem, zamierzam wrócić, bez obaw.
Przepraszam, ze tak długo każe na siebie czekać.
" Nauka najważniejsza "... ;_;
Cieszę się, że opowiadanie Ci się podoba, nawet nie wiesz jaką radość mi tym sprawiasz.
Zero błędów? Naprawdę?
Ja u siebie zawsze coś znajdę, ale nie chce mi się potem tego poprawić. XD
Dziękuje bardzo za komentarz.
Również pozdrawiam i ściskam jak anakonda! ;))
boże to jest genialne :)
OdpowiedzUsuńczekam na dalsze :)
Piękny początek. Naprawdę bardzo mi się spodobał. Po tym opisie widać jak głębokie musi być jej uczucie. Mam nadzieję, że kiedyś zostanie odwzajemnione i przestaną być wyłącznie "przyjaciółmi". Hermionie nie chce się uczyć? Coś nieprawdopodobnego!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na ciąg dalszy :)
Przeczytałam dziś całość i jestem pod ogromnym wrażeniem *,* Masz niesamowity talent, a styl sprawia, że nawet najdłuższy rozdział nie nudzi :) Wzbudzasz ciekawość nowymi tajemnicami, a Draco, Hermiona i inne postacie pomimo tego, że strasznie różnią się od oryginałów są niesamowicie realistyczne *,* Twoje opowiadanie jest cudowne <3 Mam nadzieję, że niedługo wrócisz, bo ja nie chcę nexta. Ja go potrzebuję ;) Czekam ;*
OdpowiedzUsuńZamierzasz wrócić na bloga??? Proooszę!!!!! Wróć!!!!! ♥♥♥
OdpowiedzUsuń